Edmund Goll
Jestem zbudowany szatą i wzruszony zawartością nowego wydawnictwa albumu pt. „Pomniki i pamiątki wojenne na szlaku walk 1. Dywizji Pancernej”, redakcji Zbigniewa Mieczkowskiego. Zabieram głos jako fachowiec-drukarz i uczestnik pieśni strzelanej, a później licznych uroczystości odsłonięć i święceń pomników, witraży i tablic oraz napisów na trakcie zagonu pancernego.
Jako fachowiec przede wszystkim oceniam drobiazgowo wykonanie: oprawa zwykle świadczy o jakości treści (broszury mają podłe ,,obramowania”). Album posiada majestatyczną oprawę, kolory nakładają się idealnie na licznych herbach miast wyzwalanych przez Dywizję, orzeł biały powalający czarnego orła symbolizuje, iż w każdym spotkaniu biliśmy – bądźmy rycerscy – bitnego żołnierza niemieckiego, byliśmy bitniejsi, byliśmy lepsi. Skrzydło husarskie jest jak ,,żywe” piękna robota. Druk – nawet ja, który puściłem w świat sporo wydawnictw, nie mam się do czego przyczepić, wszystkie literki stoją w idealnej linii i są nieskazitelnie czytelne. Błędów nie znalazłem. Papier wyborny. Równolegle tłumaczenie tekstów polskich na angielski – znakomite.
Zawartość – pamiątki na szlaku 1 Dywizji Pancernej. Oglądam zdjęcia i przed ekranem pamięci przesuwają się tamte tereny pokryte gruza mi, pełne lejów po wybuchach artyleryjskich czy lotniczych, mogił i odoru ciał niepogrzebanych oraz bydła trafionego na pastwiskach. Miasta, osiedla i wioski bronione zaciekle przez ustępujących Niemców, zdobywanie i szalony krzyk radości uwalnianych: ,,Vive la Pologne!”, kwiaty, całusy, czasem calvados i „Dziękujemy Wam, Polacy!”. I ciągle naprzód. Warto zaznaczyć, że Dywizja wygrała wszystkie bitwy.
Później te same tereny zwiedzałem kilka razy z okazji rocznic, zjazdów, czy uroczystości odsłonięć pamiątek po naszych tam dokonaniach. Nie poznawałem okolic, a nawet miast. Na „ziemi księżycowej” rosną znów łany złotej pszenicy, słoneczników, kukurydzy, buraków cukrowych. Poległych przeniesiono na cmentarze ogólne, utrzymywane pieczołowicie przez miejscowe skupiska polonijne i władze administracyjne.
W Argentan mer Vimal de Bouchet zauważył:
„Spotkaliśmy się jakby w zupełnie nowym Argentan. Budynki, parki, boiska powstały na gruzach minionej pożogi wojennej. Do obecnego stanu przyczyniły się armie alianckie, wśród których niepoślednią rolę odegrała 1 Polska Dywizja Pancerna, pod wodzą gen. Maczka, a której weteranów mamy zaszczyt gościć. Przyjaciele, piję wasze zdrowie!”
W Jort główną ulicę nazwano Rue de la 1-ère Division Blindée Polonaise, mer Fernand Guillain wygłosił orację:
„Drodzy przyjaciele! Przemawiam w imieniu Jort i okolicznych miej- scowości. Jesteśmy dumni, że gościmy naszych oswobodzicieli. O ile 15 sierpnia jest dla was Świętem Żołnierza, o tyle dla nas jest świętem wyzwolenia, przyniesionym przez was. Weterani, spójrzcie na te piękne okolice, łany zbóż, pola użyźnione przecież waszą krwią. Witam was, którzy przynieśliście nam wolność. Vive la Pologne!”
W Beveren na odsłonięciu pomnika gen. Maczka przemawiał przedstawiciel króla Belgów:
„Zebraliśmy się tutaj, by uczcić pomnikiem gen. Maczka, wspaniałego dowódcę 1 Dywizji Pancernej, która przyniosła nam wolność. W imieniu wszystkich Belgów wznoszę okrzyk: Vive la Pologne!”
W czasie akademii odpowiedział kol. Kajpus:
,,Przez odsłonięcie pomnika daliście wyraz pamięci i wdzięczności. Niech ten granit przypomina wielkiego dowódcę, który nam rozkazywał i zwyciężał”.
W Ruiselede na placu gen. Maczka ustawiono czołg Sherman 24 Pułku Ułanów: maszeruje się do niego Bevrijdingstraat (ul. Wyzwolicieli), Polenstraat (ul. Polska), do Polenplein (pl. Polskiego), aby odejść przez Pantserstraat (ul. Pancerna).
I tak wędruję przez album i z każdym zdjęciem, z każdym podpisem kojarzy mi się jakaś przygoda, przeżycie, wspomnienie, anegdota. Szczególnie w pamięci utkwiło mi opowiadanie burmistrzyni Adegem Jean Rotsard de Henaing:
„Młody chłopak w 1940 r. postanowiwszy dołączyć do wojsk Sikorskiego we Francji, uspokajał szlochającą matkę: ,Nie płacz, mamo, niedługo wrócę”. Nie wrócił. Zmarł z ran na moich oczach. Leży na tym cmentarzu. Te kilka słów znaczy więcej niż wszystkie podręczniki o Polakach Przekazujemy je naszemu potomstwu, a ich dzieci ich dzieciom. Nigdy nie pozwolimy, aby mówiono o was źle”.
Album ma poważną wadę: ukazał się za późno – wymieramy. Jednak uważam, iż powinien znaleźć się w każdym domu potomka żołnierza skrzydlatej Dywizji. Synu, córo, wnuku, prawnuku, jeśli kiedyś ktoś będzie miał wątpliwości co do twego pochodzenia, przeszłości czy nazwiska (spotkało to mojego młodego krewniaka: Goll? Ewangelik?) potrząśnij mu przed nosem księgą-albumem Zbigniewa Mieczkowskiego i z podniesionym czołem powtórz za Słowackim: „Płaszcz na mym duchu jest niewyżebrany, ale świetnością moich przodków świetny”.
Czytaj dalej:
Zbigniew Mieczkowski – Od wydawcy
Jerzy Samborski – Drukarskie kulisy pracy na albumem „Pomniki Pierwszej Dywizji Pancernej”
Tadeusz Zabłocki – Panorama Zwycięstwa – recenzja