Uroczystości odsłonięcia pomnika zgromadziły około 500 weteranów Dywizji, przybyłych z różnych części świata. Generał Leon Komornicki, zastępca do spraw wyszkolenia Szefa Sztabu Wojska Polskiego, gen. Adam Rębacz, dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego, płk Lech Pietrzak oraz płk Kazimierz Gilarski z Komendy Garnizonu ułatwiali pokonywanie przeróżnych przeszkód natury organizacyjnej i gościnnie zapewniali uczestnikom zakwaterowanie.
Niestety, prezydent Lech Wałęsa, zajęty kampanią wyborczą, nie mógł wziąć udziału w ceremonii odsłonięcia pomnika. Byliśmy tym niemile zaskoczeni. Na jesieni 1994 roku przywiozłem list od generała Maczka do prezydenta Wałęsy z prośbą o przyjęcie patronatu. Był to chyba ostatni list w życiu pisany przez sędziwego generała. Mimo, iż wymieniał moje nazwisko jako prezesa Komitetu Budowy i mimo dobrych kontaktów w biurze belwederskim, nigdy nie dotarłem do prezydenta. Stanął temu na przeszkodzie minister Wachowski, który własnoręcznie odpisał generałowi.
Nieobecność prezydenta przekreśliła nasze nadzieje na udział w uroczystościach holenderskiego następcy tronu, który zgodził się na przybycie pod warunkiem uczestnictwa w uroczystościach głowy państwa polskiego. Franciszek Morawski, z którym jako ambasadorem Polski w Holandii współpracowałem w tym okresie, jak również dr Stanisław Komorowski – jego następca – dokładali wielu starań, aby do tej wizyty doprowadzić. Niestety, wbrew rozsądkowi i wykazując duży brak kurtuazji w stosunku do bardzo przychylnego nam holenderskiego dworu królewskiego, „Belweder” był nieustępliwy. Mimo tych dyplomatycznych kontaktów, a nawet mimo poparcia ministra spraw zagranicznych Władysława Bartoszewskiego, nie udało się nam pokonać oporu Belwederu.
Ostatecznie odsłonięcia pomnika dokonał na moje zaproszenie były prezydent RP Ryszard Kaczorowski, w asyście ministra Janusza Ziółkowskiego, a poświęcenia – Prymas Polski kardynał Józef Glemp. Mszę świętą celebrował w Katedrze Wojska Polskiego arcybiskup Miziołek, który we wzruszającym kazaniu nawiązał do epopei walk Dywizji.
Łzy kręciły w oczach, gdy po wielu latach znów razem odśpiewaliśmy naszą dawna pieśń obozową:
„O Panie, skrusz ten miecz, co siekł nasz kraj,
Do wolnej Polski nam powrócić daj,
By stał się twierdzą nowej siły
Nasz dom, nasz dom”.
Poprzedniego dnia na Ratuszu odbyło się przyjęcie dla gości cudzoziemskich. Witałem przybyłych po francusku i po angielsku, po czym głos zabrał prezydent Miasta Warszawy, Marcin Święcicki. Prezydent Stanisław Wyganowski zakończył już wtedy swoje urzędowanie. Byłem mu zawsze ogromnie wdzięczny za pomoc w wielu sprawach dotyczących budowy pomnika. Łączyła nas przyjaźń jeszcze z okresów przedwojennych i nigdy nie zawiodłem się na tym szlachetnym, pełnym godności człowieku.
Mile również wspominam jego zastępcę, wiceprezydenta Olgierda Dziekońskiego. Dzięki ich wpływom niejednokrotnie pokonywaliśmy piętrzące się przeszkody w negocjacjach z urzędami miasta.
Uroczystości odsłonięcia, poza rzeszami uczestników, zgromadziły również ambasadorów i attaché wojskowych Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii i Holandii. Ambasadorem brytyjskim był wówczas Sir Michael Llewellyn Smith, którego zaliczałem do grona mych angielskich przyjaciół. Dzięki niemu otrzymaliśmy dotację tysiąca funtów od rządu brytyjskiego, jako dowód przyjaźni dawnych towarzyszy broni.
Rozesłane wspólne zaproszenia: wojewody mazowieckiego Bohdana Jastrzębskiego, prezydenta Warszawy Marcina Święcickiego i moje, jako prezesa Komitetu Budowy, zgromadziły szerokie grono władz cywilnych, wojskowych i kombatanckich w dniu 30 września 1995 roku.
Był piękny, jesienny dzień, jeszcze pełen zieleni. Potężny pomnik, ogromem drapieżnego Orła w Koronie i wyniosłością skrzydeł husarskich dominował otoczenie. Uroczystości rozpocząłem przemówieniem, tuż po ostatnich tonach Hymnu Narodowego:
„Polska czekała pół wieku na tę uroczystą chwilę. Po 50 latach wraca teraz w grono narodów zachodniej Europy. Walka o wolność waszą i naszą stała się podstawą przyjaźni narodów, których przedstawiciele przybyli do Warszawy, aby złożyć hołd żołnierzom Dywizji. (…) Natomiast teraz należy nam się światłe kierownictwo narodu, pozbawione politycznego warcholstwa, należy nam się mądra reprezentacja Polski na placówkach zagranicznych, należy nam się zachowanie odwiecznych katolickich tradycji w myśl wskazań Papieża Polaka! Nam się należy tylko wielka, niepodległa, sprawiedliwa dla swych synów Polska, o którą walczyliśmy na wszystkich frontach zachodniej Europy.
Polską racją stanu jest integracja z zachodnią Europą, której bramy rozwarliśmy szeroko własnym znojem. Epopeja walk Dywizji, jaka rozsławiła oręż Polski na miarę Wiktorii Wiedeńskiej, nie została jeszcze zakończona. Ten pomnik ma się stać symbolem związków z narodami wdzięcznymi za krew jej synów przelaną za wspólną sprawę, ma stać się symbolem pokojowej współpracy po wieczne czasy. (…)
Dziś niech ten Orzeł w Koronie szybujący w poszumie skrzydeł husarskich nad polami chwały Dywizji przypomina światu o wkładzie Polski w Europie Wspólnych Narodów.”
Następnie przemawiali w imieniu miast oswobodzonych Wysoki Komisarz Królowej na północną Brabancję F. J. M. Houben i prezydent Miasta Stołecznego Warszawy Marcin Święcicki. Weterani ufundowali wieniec, który złożyliśmy pod pomnikiem wspólnie z Witoldem Deimlem, prezesem Światowego Związku Kół 1. Dywizji Pancernej oraz z Jerzym Frąckiewiczem, prezesem Środowiska 1. Dywizji Pancernej w Warszawie.
Przyjęcie w Kasynie Garnizonowym Cytadeli zakończyło uroczystości. Następnego dnia zwartym szeregiem pomaszerowaliśmy na Plac Piłsudskiego, aby złożyć wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza. Defilada oddziałów asystujących przy tej uroczystości oraz pokazy w mundurach historycznych zespołów Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego zakończyły niezapomniane dni i wrażenia ze Zjazdu Weteranów w Stolicy Polski”.
***
Nigdy w stolicy Polski nie został ufundowany pomnik wdzięczności narodów zachodniej Europy, głoszących chwałę oręża polskiego na obcej ziemi.