73. rocznica pozbawienia obywatelstwa polskiego gen. Maczka

Krzysztof Tarka, Ubecka gra wobec generała Maczka

 

Uchwała o pozbawieniu obywatelstwa

26 września 1946 roku rząd w Warszawie przyjął uchwałę o pozbawieniu obywatelstwa polskiego 75 oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy wstąpili do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia. Korpus podlegał władzom brytyjskim. W jego skład mogli wejść żołnierze polscy, którzy podczas wojny służyli pod komendą brytyjską. Służba w PKPiR trwała dwa lata. Przez ten czas zdemobilizowani żołnierze mieli zapewnione zakwaterowanie w byłych obozach wojskowych, otrzymywali również żołd. Jednak przede wszystkim przygotowywali się do życia w cywilu: uczyli się języka angielskiego i zawodów na kursach.

Wśród oficerów pozbawionych obywatelstwa znalazł się również gen. Stanisław Maczek – znakomity dowódca 10. Brygady Kawalerii (zmotoryzowanej – jedynego związku taktycznego, który nie uległ rozbiciu w kampanii wrześniowej – przyp. red.), 10. Brygady Kawalerii Pancernej walczącej w 1940 roku we Francji i 1. Dywizji Pancernej na zwycięskim szlaku w latach 1944–1945.

Za 10 funtów tygodniowo

Jeszcze kilkadziesiąt lat później generał z goryczą i oburzeniem wspominał to wydarzenie. W pierwszym wywiadzie dla krajowej prasy z 1988 roku powiedział: „Nie chcę rozdrapywać ran, opowiadać chociażby o tym błazeńskim cyrku z zabieraniem nam obywatelstwa polskiego. Najpierw przychodzili jedni, żeby poinformować o zabraniu mi obywatelstwa polskiego, potem drudzy, żeby to potwierdzić, a po latach następni, że przepraszają i wszystko przywracają. Dlatego nie wpuszczałem do domu takich kurierów ani nie przyjmowałem do wiadomości absurdów. Ktoś ma prawo zabrać mi miano Polaka? – Paranoja”.

O sprawie Maczka w kwietniu 1947 roku dyskutowano na posiedzeniu Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej. Komuniści ustalili, że generał „może powrócić [do kraju], ale nie do wojska. Powrót jego ma być poprzedzony listem jego do Rządu lub wywiadem”. Zwycięzca spod Falaise nie zamierzał się jednak kajać ani wracać do Polski rządzonej przez komunistów, zwłaszcza gdy jego ukochany Lwów znalazł się w granicach Związku Sowieckiego.

Po demobilizacji Maczek wraz z żoną, synem i dwiema córkami (jedna z nich była częściowo sparaliżowana i poruszała się na wózku inwalidzkim) osiedlił się w Szkocji, gdzie podczas wojny stacjonowały polskie oddziały. Aby utrzymać rodzinę, pracował jako robotnik, sprzedawca w sklepie oraz barman w hotelowej restauracji należącej do jego byłego podwładnego sierż. Jana Tomasika. Jeszcze w wieku 70 lat generał pracował za barem od godz. 12 do 22 (z dwugodzinną przerwą). Zarabiał wówczas 10 funtów tygodniowo, otrzymywał również cztery funty zasiłku od Anglików. Tomasik chwalił się swoim gościom, że Maczek pracuje u niego jako barman. Wielokrotnie publicznie lekceważył generała. Głośno wypowiadał się, że musi go zwolnić, bo Maczek „stosuje mu w barze generalskie metody”. Kpił również z jego książki, przeinaczając jej tytuł „Od podwody do czołga” na „Od pługa do motoru”.

Zawieyski z misją u generała

Generał Maczek nie przejawiał ambicji politycznych. Zawsze podkreślał, że uważa się za żołnierza. Mieszkając w prowincjonalnym Edynburgu, z dala od „polskiego” Londynu, nie angażował się w działalność polityczną oraz w spory dzielące polskie wychodźstwo. Aktywnie działał natomiast w środowisku kombatanckim. Chętnie spotykał się też ze swoimi byłymi żołnierzami.

Komunistyczna propaganda kreowała Maczka na swego zaciekłego wroga. W zarządzeniu w sprawie poboru do zasadniczej służby wojskowej z lipca 1950 roku szef Sztabu Generalnego polecał zwrócić „baczną uwagę”, aby do ludowego wojska nie przedostali się „poborowi posiadający zastrzeżenia natury politycznej, synowie byłych żołnierzy korpusu Andersa, brygady Maczka, oddziałów wartowniczych armii zachodnich, synowie członków NSZ i WiN”. W wydanej kilka miesięcy później instrukcji w sprawie ochotniczego naboru do szkół oficerskich w 1951 roku szef Głównego Zarządu Politycznego nakazywał, aby nie przyjmować kandydatów, „którzy byli sami lub ich rodzice w brygadzie Maczka”.

Sytuacja zmieniła się kilka lat później. Władze PRL, dążąc do przekształcenia emigracji w neutralną politycznie grupę polonijną, kilkakrotnie sondowały możliwość przyjazdu Maczka do Polski. W 1961 roku generała odwiedził Jerzy Zawieyski, działacz katolicki i członek Rady Państwa PRL. Zachęcając go do wizyty w kraju, zapewniał, że byłby przyjęty bardzo serdecznie. W odpowiedzi, jak zanotował w swoim „Dzienniku” Zawieyski, Maczek stwierdził: „Każdy z nas ma dwie ojczyzny. Jedną wielką, w tym wypadku Polskę, drugą małą – tam, gdzie się urodził i wychował. W moim wypadku tą drugą dla mnie jest Lwów. Tam pojechać nie mogę, więc po co jechać?”.

Najboleśniejszą dla niego sprawą było jednak pozbawienie obywatelstwa. Generał z wyrzutem mówił, że jego jedynym „przewinieniem” było zorganizowanie dokształcania zawodowego dla podległych mu żołnierzy, którzy po 1945 roku nie chcieli lub nie mogli wrócić do Polski. Maczek uważał, że „za danie chleba do ręki masie żołnierskiej i to za pieniądze brytyjskie, […] należał mu się order, a nie pozbawienie obywatelstwa”. Zawieyski dodał, że „gen. Maczek jest przeuroczym człowiekiem, miłym, prostym, serdecznym. Ma się wrażenie, jakby się go znało od dawna”.

Generałowi bardzo zależało też na wydaniu w kraju jego wspomnień z lat 1918–1945, które ukazały się na emigracji. Podczas rozmowy z Zawieyskim powiedział mu nawet, że wydanie książki w Polsce było jego życiowym marzeniem. Miał jednak świadomość, że zwłaszcza fragmenty opisujące wojnę polsko-bolszewicką będą trudne do zaakceptowania przez cenzurę. Nie godził się jednak na jakąkolwiek ingerencję (ostatecznie wspomnienia Maczka zostały wydane w Polsce prawie 30 lat później, dopiero w 1990 roku).

Sprawę bada konsul, czyli wywiad PRL

Generał Maczek wielokrotnie brał udział w uroczystych obchodach w rocznice bitew stoczonych podczas II wojny światowej przez polskie oddziały. Szczególnie bliskie kontakty generał podtrzymywał z mieszkańcami holenderskiej Bredy. W sprawozdaniu sporządzonym w 1964 roku przez Ambasadę PRL w Hadze w 20. rocznicę walk o Bredę podkreślano, że Holendrzy mimo upływu lat zachowali żywą pamięć o wyzwoleniu ich miasta przez Polaków, a Maczek traktowany był niemal jak narodowy bohater. Prasa holenderska z sympatią pisała, że dzięki polskiemu natarciu miasto zostało uchronione od zniszczeń. Podczas uroczystości, na które przedstawiciel „warszawskiej” ambasady nie został zaproszony, były dowódca 1. Dywizji Pancernej wraz z dyrektorem Królewskiej Akademii Wojskowej oraz burmistrzem Bredy przyjął defiladę uczniów akademii, spotkał się z polskimi kombatantami mieszkającymi w Holandii, wręczył również obywatelom holenderskim sześć srebrnych Krzyży Zasługi, nadanych przez emigracyjny rząd.

W połowie lat 60., na zlecenie wywiadu, „towarzyskie” rozmowy z Maczkiem prowadził konsul PRL w Glasgow. W rozmowach przy barze zachęcał generała do odwiedzenia dawno niewidzianej ojczyzny. Maczek domagał się jednak przywrócenia wszystkim 75 oficerom obywatelstwa (chciał uniknąć wrażenia, że „kupili go komuniści”). Zależało mu również na wydaniu w kraju jego książki. Generał podkreślał także swój sentyment do Lwowa. Wielokrotnie twierdził, że „bez Lwowa nie ma Polski”. Gdyby Maczka nie udało się nakłonić do przyjazdu do Polski, wywiad planował przynajmniej przeciwstawić go generałowi Władysławowi Andersowi. Próba wykorzystania byłego dowódcy 1. Dywizji Pancernej, cieszącego się wielkim autorytetem na emigracji, zakończyła się ostatecznie niepowodzeniem. Generał Maczek nie dał się wciągnąć w polityczne intrygi władz PRL i mimo tęsknoty nie przyjechał do kraju.

TW „Turgieniew”, czyli Wojciech Dzieduszycki

W marcu 1966 roku kontakt z Maczkiem nawiązał Wojciech Dzieduszycki, znany wrocławski działacz kulturalny, autor tekstów kabaretowych oraz tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Turgieniew. Przy okazji występów kabaretu Dymek z Papierosa w Wielkiej Brytanii „Turgieniew” na zlecenie Departamentu I MSW nawiązywał kontakty ze środowiskami emigracyjnymi. Występ w Edynburgu Dzieduszycki rozpoczął od serdecznego przywitania ze sceny siedzącego w pierwszym rzędzie gen. Maczka, co sala przyjęła gorącymi oklaskami.

Repertuar kabaretu nieprzypadkowo nawiązywał też do lwowskiego folkloru. Wyraźnie wzruszony występem Maczek podczas przerwy wraz z żoną poszedł za kulisy porozmawiać z artystami. Generał wspominał, że przed wojną znał ojca Dzieduszyckiego. Żona Maczka dobrze znała natomiast matkę Dzieduszyckiego oraz jego siostrę i bywała nawet w domu Dzieduszyckich. W trakcie serdecznej rozmowy Maczek w przypływie szczerości wyznał, że chętnie pojechałby do Polski. Z pewnym żalem miał powiedzieć, że przez swoje „głupie ambicje” stał się bezpaństwowcem i musi służyć jako barman w hotelu u swojego byłego sierżanta.

Gdy Dzieduszycki spytał Maczka, dlaczego nie próbuje wrócić do Polski, generał stwierdził, że bardzo by chciał, ale nie wie, jak to zrobić: „Nie mam paszportu polskiego, nie mam paszportu brytyjskiego – bo jestem Polakiem i nie chcę brać obywatelstwa brytyjskiego. Mam papiery »nansenowskie«. Mam tu jedną córkę zamężną i drugą chorą na utrzymaniu. Mimo to na starość chcielibyśmy z żoną wrócić do kraju… Chciałbym przynajmniej odwiedzić kraj, ale nie mam nikogo bliskiego w Polsce…”. Dzieduszycki bez wahania zaoferował mu gościnę w swoim mieszkaniu we Wrocławiu. Maczek obawiał się jednak, że po przyjeździe do kraju mógłby zostać aresztowany: „Podobno każdego, kto stąd przyjeżdża do Polski, przesłuchują godzinami na UB i nakłaniają do współpracy, a jak się ktoś nie zgodzi, to albo wydalają, albo zamykają…”.

Dzieduszycki, namawiając generała do wizyty w kraju, podkreślił, że jego obawy to wierutne kłamstwo: „Nikt w Polsce nikogo bez powodu nie zamyka, nikogo nie przesłuchują na UB, bo i już nie ma UB – to wszystko wroga nam propaganda, odstraszająca od kraju”. Na zakończenie rozmowy Maczek raz jeszcze powiedział, że bardzo by chciał spędzić wraz z żoną urlop w Polsce, „ale to tylko marzenie, bo życie nie pozwoli mi stąd wyjechać”. Po powrocie do kraju „Turgieniew”, aby nie zrywać towarzyskiego kontaktu, przesłał Maczkowi życzenia świąteczne.

W raporcie dla wywiadu Dzieduszycki, podkreślając przyjazną atmosferę, jaka wytworzyła się po występach jego kabaretu, dodał, iż członkowie oddziału Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Glasgow zaprosili artystów na uroczystą kolację oraz zachęcali ich do powtórnego przyjazdu.

List premiera rządu PRL Mieczysława F. Rakowskiego

Ostatecznie 23 listopada 1971 roku rząd PRL uchylił haniebną uchwałę z 1946 roku o pozbawieniu obywatelstwa 75 oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie wstępujących do PKPiR (w tym gen. Maczka). Uchwała z 1971 roku nie została jednak opublikowana w „Dzienniku Ustaw” czy w „Monitorze Polskim”. Generał, a właściwie „pan” Maczek (podobnie jak pozostali oficerowie) otrzymał jedynie zdawkowe pismo z Konsulatu PRL w Glasgow, zawiadamiające o anulowaniu uchwały o pozbawieniu obywatelstwa.

Początkowo w MSZ rozważano, by uchylenie uchwały z 1946 roku połączyć z pozbawieniem obywatelstwa polskiego kilku pracowników Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa (Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Wiktora Trościanki, Tadeusza Żenczykowskiego) oraz paryskiej „Kultury” (Jerzego Giedroycia, Juliusza Mieroszewskiego). Planowany przez MSZ projekt nigdy nie został jednak przyjęty.

Po latach, w lutym 1989 roku, premier PRL Mieczysław F. Rakowski zaprosił Maczka na obchody 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej: „Pragnę pana zapewnić – pisał Rakowski – że rząd polski przyjmie pana z całym należnym szacunkiem, jak bohatera narodowego. Sądzę, że nie może pan mieć wątpliwości, jak przyjmą pana rodacy, społeczeństwo polskie, polski naród”. Rakowski deklarował również chęć naprawienia krzywd wyrządzonych w przeszłości przez komunistyczne władze: „Ubolewam nad tym, jak oceniono wtedy pana, Panie Generale, i pańskich żołnierzy. Pomimo wielu krzywdzących ocen i decyzji ówczesnych polskich władz pozostał pan dla nas – moich rodaków – wzorem patrioty i żołnierza”. List Rakowskiego przekazał redaktor Włodzimierz Krzyżanowski z „Przeglądu Tygodniowego”, autor pierwszego wywiadu z generałem, opublikowanego w krajowej prasie.

Maczek nie odpowiedział na list premiera rządu PRL. Żona generała, po przeczytaniu listu, powiedziała Krzyżanowskiemu: „Szkoda, że aż pół wieku czekaliśmy na przeobrażenia w naszej ojczyźnie, które mogą zacząć satysfakcjonować ludzi pokroju mojego męża”. Sam generał w oświadczeniu opublikowanym 2 marca 1989 roku na łamach „The Scotsman” stwierdził, że „List premiera PRL Rakowskiego z górą 40 lat spóźniony nie dał mi żadnej satysfakcji i zupełnie nie zmienił mego negatywnego stosunku do władz Polski Ludowej. Na tym kończę ten temat”.

Po upadku komunizmu gen. Maczek cieszył się z odzyskanej przez Polskę wolności, ale stan zdrowia nie pozwalał mu już na odwiedzenie ojczyzny. W lutym 1994 roku generał został odznaczony Orderem Orła Białego. Zmarł kilka miesięcy później, 11 grudnia 1994 roku, w Edynburgu w wieku 102 lat.

Autor jest profesorem historii związanym z wyższymi uczelniami Wrocławia i Opola oraz PAN. Opublikował m.in. „Konfrontacja czy współpraca? Litwa w polityce rządu polskiego na uchodźstwie 1939–1945″; „Litwini w Polsce, 1944–1997″, „Emigranci na celowniku”.

Przedruk z: „Uważam Rze. ” Data publikacji: 23.01.2013 r.