Wyzwolenie miasta Abbeville; to tutaj 5 lat wcześniej przywódcy Anglii i Francji zdecydowali, że nie udzielą Polsce obiecanej pomocy
Po bitwie pod Falaise / Chamboise żołnierze 1. Dywizji Pancernej odpoczywali, a generał Maczek przeprowadzał potrzebne zmiany organizacyjne i personalne. Z powodu poniesionych strat musiał zlikwidować czwarte plutony w szwadronach pancernych, a stan bojowy kompanii strzeleckich spadł do około stu szeregowców. Dywizja rozlokowała się na kilku kilometrach kwadratowych wokół Norreyen-Euge oraz Grandmesnil.
Na stanowisku dowódcy 3. Brygady strzeleckiej płk. Wierońskiego zastąpił płk dypl. Franciszek Skibiński. Szefem sztabu tejże brygady, na miejsce kpt. dypl. Nawary został mianowany rotmistrz J. Stachowicz, a dowództwo 10. Pułku strzelców konnych objął najmłodszy wiekiem dowódca szwadronu – mjr Jerzy Wasilewski.
Dowództwo 24. Pułku ułanów objął mjr Rakowski, a pułku przeciwpancernego mjr Ejsymont. Wskutek przeniesienia mjr dypl. M. Czarneckiego do Londynu, szefem sztabu 10 brygady pancernej został mjr dypl. T. Wysocki.
Małe grupy bojowe musiały wrócić na pola bitewne i odszukać wśród zwłok leżące na ziemi lub płytko zakopane ciała swoich towarzyszy broni. Często groby takie powstawały przy spalonych Cromwellach lub Shermanach, oznaczanych czerwonym krzyżem.
Wymiany lub naprawy wymagało ponad sto czołgów oraz tuziny wozów bojowych i innych pojazdów, uszkodzonych podczas ostatniego tygodnia walk.
28 sierpnia polscy saperzy opuścili Norrey-en-Euge i szybko zbudowali most, któremu dali nazwę „Warszawa”, a dywizja wykonała forsowny marsz do Sekwany i wieczorem skoncentrowała swoje wojska w lesie na południowy wschód od Elbeuf, niedaleko mostu „Warszawa”. Był to most klasy 40, który mógł utrzymać tylko jeden czołg. Dlatego przeprawa trwała aż do świtu 1 września.
31 sierpnia nastąpiła przeprawa przez Sekwanę i rozpoczęcie przemarszu na północ; był to moment, w którym 1. Dywizja Pancerna powracała do działań bojowych.
Pierwszą miejscowością wyzwoloną po przekroczeniu Sekwany było Foucarmont, a po 60 km pościgu, w miejscowości Blangy nad rzeką Bresle, 10. Pułk Strzelców Konnych zaskakuje obronę niemiecką, biorąc ponad 200 jeńców i sprzęt bojowy, jednocześnie nie dopuszczając do zniszczenia mostu.
3 września, kilka minut po północy, piesze patrole 8. Batalionu Strzelców przekraczają rzekę Sommę na łodziach i ustanawiają przyczółek na przeciwległym brzegu. Do 03.30 powstaje most pieszy i batalion zdobywa Port le Grand, napotykając jedynie słaby opór wroga.
Miasto Abbeville było przygotowane do obrony przez bardzo silną „Kampfgruppe”, z artylerią i moździerzami. Pod osłoną dział czołgów 10 pułku Strzelców Konnych, dominujących z wysokiego brzegu nad rzeką i przeciwległym brzegiem, batalion strzelców zdobywa część miasta po stronie zachodniej rzeki.
Około 10.00 1. Batalion Strzelców Górskich zajmuje Abbeville, ponosząc jedynie niewielkie straty, a przed godziną 12.00 cała 3. Brygada Strzelców znajduje się już na wschodnim i północnym brzegu Sommy. Niemcy, osaczeni ze wszystkich stron, bronili się słabo. O godz. 12.00 w południe Abbeville jest wolne.
Wspomina rotmistrz Zygmunt Kłodziński z 10 Pułku Strzelców Konnych:
„Na przeprawie stoi dowódca dywizji, uśmiechnięty jak zawsze. Na nasz sprężysty «salut» odpowiada przyjacielskim kiwaniem i uśmiechem. Po drugiej stronie «dajemy w gaz» i jednym tchem łapiemy rozwidlenie szos, skąd już działać: rozpoznawać, szukać, spychać. Jesteśmy szwadronem czołowym. Skąpe wiadomości o nieprzyjacielu mówią, że jest go mało, że w nocy wycofał się na północ. Żeby nie tracić czasu, idziemy tylko jednym plutonem w szpicy w przód, na boki wysyłając doraźne, krótkie sondy. I połykamy przestrzeń wielkimi haustami. Francuzi witają nas gromadnie, wrzeszcząc i machając chorągiewkami. Sypią na nas kwiaty, owoce; czasami wyciągnięta z czołgu ręka w przebiegu, jak pałkę sztafety, uchwyci podawaną butelkę wina lub koniaku”.
3 września 1944 r. Polacy zdobywają Abbeville, gdzie niemal dokładnie 5 lat wcześniej, w dniu 12 września 1939 r., pod koniec drugiego tygodnia inwazji niemieckiej na Polskę, kiedy Polacy z rosnącym zniecierpliwieniem i niepokojem oczekiwali ataku Wielkiej Brytanii i Francji na Niemcy, do czego zobowiązywały je wzajemne traktaty o pomocy wojskowej, przywódcy tych państw spotkali się w Abbeville i podjęli decyzję, że nie pomogą Polsce. O swym postanowieniu nie poinformowali rządu polskiego, w związku z czym dowództwo wojsk polskich kontynuowało realizację strategii obronnej, zakładającej nadejście pomocy, zwłaszcza lotniczej. Polacy liczyli przede wszystkim na przeprowadzenie przez armie sojusznicze zmasowanego ataku na zachodnią granicę Niemiec, co musiałoby osłabić natężenie działań armii niemieckich na terytorium Polski i stworzyć szansę powstrzymania natarcia nieprzyjaciela.
Nikt nie przewidywał wtedy wbicia Polsce noża w plecy przez rosyjską Armię Czerwoną, do czego być może by nie doszło, gdyby potężne armie Francji i Anglii podjęły zdecydowaną akcję przeciw Niemcom, bo może Stalin nie odważyłby się na podjęcie tak dużego ryzyka – opowiedzenia się po stronie Hitlera.
Możliwe, że gdyby nie doszło do zdrady w Abbeville, nie doszło by też do kolejnych zdradzieckich aktów, jakie rozpętały hekatombę II wojny światowej, a po jej zakończeniu przyniosły pół wieku komunistycznego zniewolenia połowie Europy.
Pokonanie rzeki umożliwiło przeprowadzenie rekonesansu w kierunku St. Omer. Przed O 16.30 wydano rozkaz o dalszym kierunku posuwania się dywizji, w kierunku Hesdin – St. Omer – Ypres, po dwóch osiach: drogą Abbeville – Canchy – Hesdin i drogą Hautvillers – Crecy-en-Ponthieu – Aubin.
Przed zapadnięciem zmroku dywizja zajęła Fillievres oraz Hesdin, a w ciągu dnia wzięła do niewoli 110 jeńców.